Triss była kotką, która nigdy nie pchała się na pierwszy plan. Jej obecność była jak szept – ledwo słyszalna, ale niosąca w sobie całą gamę emocji. Potrzebowała czasu, ciszy i przestrzeni, by zaufać. Nie była kotką na pokaz. Była tą, którą trzeba było zobaczyć sercem.
Choć przez większość swojego życia w schronisku pozostawała w cieniu, ci, którzy mieli szczęście poznać ją bliżej, wiedzieli, jak wiele miała do ofiarowania. Czułość, która pojawiała się nieśmiało. Spokój, którym potrafiła otulić. Obecność – dyskretna, ale głęboka.
Triss odeszła tak, jak żyła – cicho, bez rozgłosu. Nie było fajerwerków, nie było tłumów. Ale była obecność tych, którzy pamiętali. I serca, które złamała swoim odejściem.
Nie zdążyła znaleźć domu, który pozwoliłby jej rozkwitnąć do końca. Ale w naszych wspomnieniach zostanie jako ta, która kochała po swojemu – spokojnie, ostrożnie, ale prawdziwie.
Dziękujemy Ci, Triss, za każdy poranek, w którym byłaś. Za każdy dzień, w którym uczyłaś nas cierpliwości, łagodności i szacunku dla granic, które tak wyraźnie stawiałaś.
Żegnaj, delikatna duszo. Niech teraz będzie Ci cicho i bezpiecznie – tam, gdzie już nic nie boli, a każdy dzień jest spokojnym wieczorem. 🌙🐾